My już nie prosimy, BŁAGAMY o pomoc dla kotów z Tczewa!
Czy ten dług oznacza koniec pomocy dla kotów?? Nie chce nawet o tym myśleć wiedząc jak wiele jest do zrobienia, jak wiele kotów potrzebuje pomocy…
Będę wdzięczna za każdą wpłatę I pomoc!
Przyjmiemy też karmę dla kotów wolnożyjacych i puszki dla tymczasa Mikołaja
X X X X X X X X
Przełom roku to czas podsumowań i rozliczeń – także z naszymi lecznicami. Prowadzę dom tymczasowy w Tczewie i w ramach działalności wolontariackiej staram się pomagać tutejszym kotom wolno żyjącym. Pomagam poprzez sterylizacje, leczenie, dokarmianie oraz przyjmując potrzebujące zwierzaki pod swój dach. Wszystko to wymaga dużych nakładów finansowych. W ubiegłym tygodniu odebrałam fakturę z lecznicy, kiedy ujrzałam kwotę, nogi się pode mną ugięły… 6634 zł – ogromna kwota, która przekracza nasze możliwości finansowe. Z drugiej strony: ile jest warte życie? Nie umiem odmawiać pomocy, przeliczając życie na złotówki, patrzeć jak te istotki umierają.
Jestem jedyną osobą w Tczewie, która umożliwia pomoc weterynaryjną kilkunastu najbardziej potrzebującym, bezdomnym kotom rocznie. W ramach walki z bezdomnością sterylizuję kocice i kastruję kocury ze środków finansowanych przez PKDT. Niestety tutejszy Urząd Miasta zapewnia tylko kilka zabiegów sterylizacji na rok (bez możliwości hotelowania). A co z kociakami, które się już urodzą i umierają gdzieś w krzakach? Zgłaszają się do mnie ludzie z całego Tczewa i okolic. Osoby, które natknęły się na bezdomne kocię w okropnym stanie, zabrały do domu, ale na tym ich możliwości się kończą…
Po przeliczeniu skarbonki w lecznicy udało się zmniejszyć dług o 772 zł, na tę chwilę zostało – 5861 zł do zapłaty. Pewnie wiele osób się zastanawia: za co? Skąd taka kwota? Otóż od lipca 2019 pomoc otrzymało: 27 kotów. Oprócz tymczasów, które mam u siebie w domu jest też spora gromada innych mruczastych będących pod opieką karmicieli/osób, które je znalazły, lub w zewnętrznych domach tymczasowych.
Drops i Dolka – dwójka rodzeństwa, znaleziona przez Olę podczas spaceru w lesie. Skąd dwa podrostki, same w głębi lasu oswojone z człowiekiem? Nie chcemy wiedzieć, kto je tam porzucił… Dzieciaki były w bardzo złym stanie, Drops miał podejrzenie Felv/Fiv, potrzebował konkretnych badań krwi, USG jamy brzusznej, cały czas ropiały mu oczka i miał wysięk z nosa. Jego siostra Dolka miała okropny koci katar.
Ruda – jeden z kotów od p. Wioletty prężnie działającej z kotami bezdomnymi w Różynach. Ruda miała okropne rany na łapach i ogonie, podejrzenie martwicy. Trzeba było szybko reagować i podać antybiotyk.
Rudy – kolejny podopieczny p. Wioli, którego wykastrowaliśmy.
Melisa
– kotka znaleziona na klatce schodowej w domu tymczasowym u Roksany,
oczywiście maluch w okropnym stanie, z kocim katarem, z okropnym stanem
zapalnym w pyszczku…
Ogonek – kocurek znaleziony na ulicy, prawdopodobnie po wypadku. Z gnijącym ogonem, który okazał się złamany. Potrzebował amputacji.
Maniana – maluszek znaleziony na działkach, okropny koci katar, ropa
okropnie klejąca oczy, że nic nie widziała, gdyby nie szybka reakcja nie
przeżyłaby kolejnego dnia.
Max – kolejne kocie dziecko znalezione na
ulicy z zapaleniem płuc, biegunką i ogromnym osłabieniem. Potrzebował
kroplówek, żeby stanąć na łapki. Podejrzenie panleukopenii, musieliśmy
robić rozszerzone badania.
Dzieciaki – trójka dzielnych maluszków: Krecik, Oczko i Tygrysek, które urodziły się w krzakach, kiedy je złapaliśmy miały koci katar. Niestety z dnia na dzień zaczęły słabnąć, dostały biegunki. Po wizycie u weterynarza i badaniach padła najgorsza diagnoza: panleukopenia… Zaczęła się walka o ich życie. Surowica, antybiotyki i kroplówki dwa razy dziennie. Krecik i Oczko miały oczy w fatalnym stanie, które też musieliśmy ratować. Walka trwała kilka tygodni, ale udało się nam ją wygrać.
Czarna, Jenny i Mikołaj – koty przebywające u mnie.
Czarna – bezdomna kotka pogryziona przez psa, po operacji, aby mogła
chodzić, po usunięciu zębów, z ciągłym nawracającym stanem zapalnym
dziąseł. Podejrzenie kociej białaczki, na szczęście testy negatywne.
Jenny – kotka znaleziona w ogródku, trafiła do mnie wychudzona i wybiedzona, przelewała się przez ręce.
Mikołaj – kolejny maluch znaleziony przy piwniczym okienku, z kocim katarem i ledwo trzymający się na własnych łapkach.
Oprócz tego koty, których zdjęć nie posiadam: Burusia – wolnobytująca
kotka, mamusia dzieciaków, Zyzolek- 4 koty, które trafiły na kastracje.
Szylkretowa
kotka i Dusia – stałe mieszkanki działek na Abisyni, którymi opiekuje
się p. Hania, trafiły do lecznicy z krwistą biegunką.
Sadowa – dzika kotka złapana na sterylizacje, okazała się mocno chora – koci katar, musieliśmy ją podleczyć przed zabiegiem.
W grudniu do lecznicy trafiły też 4 kotki z ul.Kwiatowej na
sterylizację, akcja wyłapywania kotów na zabiegi z tamtego miejsca trwa
nadal.
Burek – i jeden maluch od dzieciaków: Burek trafił do lecznicy
znaleziony na drodze, z objawami padaczki i ogromnymi powikłaniami po
prawdopodobnym zderzeniu z samochodem. Maluch miał koci katar, niestety
panleukopenia zaatakowała go jako pierwszego – tych kotów nie udało się
ocalić, ale dzięki fundacji mogliśmy zmniejszyć ich cierpienie.
Właśnie tak wygląda ratowanie kotów, z tyloma sytuacjami
musimy się zmagać co kilka dni i podejmować decyzje – ratować, czy
zostawić? Czy ze względu na koszty będę musiała przestać pomagać?
Przestać reagować i zacząć udawać, że nie widze? Bardzo proszę o pomoc w
opłaceniu tych kosztów i o stałe wsparcie, abym nie musiała mieć
dylematów, czy będę miała jak pokryć leczenie kolejnych potrzebujących
kotów…
Pomorski Koci Dom Tymczasowy
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva
ul. Kawęczyńska 16/39
03-772 Warszawa
nr konta: 89160014621030907900000026
Tytułem: KOTY Z TCZEWA