Żegnaj Misiu…
Rok temu przypadła mi w udziale opieka nad psem Misiem. Miał zostać oddany do schroniska, ponieważ jego opiekunka trafiła do domu opieki społecznej, a nikt z rodziny nie podjął się sprawowania nad nim pieczy. Pierwsza osoba, która go przygarnęła, po paru dniach zrezygnowała z adopcji. Na mój dramatyczny apel o dom dla Misia odezwała się Pani Krysia, która mając niepełnosprawnego syna uznała, że zaopiekuje się Misiem i uratuje go przed schroniskiem. Gdy już okazało się, że kryzys mamy za sobą, a Misiek zaaklimatyzował się w domu Pani Krysi… okazało się, że pies ma zmianę, która ma cechy złośliwości i natychmiast należy ją wyciąć. Wynik histopatologii nie dawał złudzeń – mastocytoma ze średnimi rokowaniami. Postanowiliśmy zawalczyć, przez cały ten rok jeździłam z Misiem do onkologa, gdzie podjęliśmy leczenie onkologiczne, które początkowo przynosiło dobre rezultaty. Niestety, chemia przestała działać na nowotwór, który postanowił rozpanoszyć się w ciele psiaka
Pozostało leczenie paliatywne, które Misio przez wiele tygodni dobrze znosił i cieszył się życiem z Panią Krysią. Ale i to leczenie ma skutki uboczne, które zaczyna przybierać postać uporczywej terapii.
Przed nami trudna decyzja… Być może dziś przyjdzie się nam żegnać z Misiem Jest to bardzo bolesne przeżycie, bo zdążyliśmy się z nim zżyć i go pokochać…Chciałabym w imieniu Misia, swoim i Pani Krysi podziękować wszystkim, którzy są z nami od początku tej historii, wszystkim darczyńcom, oraz prosić o jeszcze trochę wsparcia.Koszty leczenia Misia przez ten rok sięgnęły rzędu 6 tyś zł. Przez ten czas na różnych zbiórkach zebraliśmy nieco ponad 5 tyś.Jeśli jeszcze ktoś z Was mógłby podzielić się choćby złotówką – serdecznie zapraszam do wpłat na zbiórce.
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/-misio-z-pkdt
EDYCJA – dzisiaj 8 listopada pożegnaliśmy Misia