Nie może być prosto…
Już miało być szczepienie, już szykowałam się do robienia ogłoszeń adopcyjnych maluchom i co?
I gil. Smark. Katar.
Jak kto woli.
Maluchom poleciały oczy, mamie zeszło na oskrzela.
Wyjazdy do weta, leki, koszty.
Już nie bardzo wiem, co pisać i jak przekonać kogoś, by zechciał wesprzeć kocią rodzinę. Brakuje mi pomysłu na wszystko. Ręce opadły.
Szkoda kotów, mama naprawdę porządnie się pochorowała, maluchy mniej, ale takie małe szkraby i tak zawsze infekcja przeczołga.
Koszty rosną, zbiórka stoi w miejscu.
Adopcja przesunęła się w czasie.
Nie mam nowych fot od weta. W nawale obowiązków zapomniałam o nich zupełnie. Mam ochotę wleźć do szafy i w niej zostać. Jeśli ktoś zechce wrzucić kilka złotych, w imieniu kolorowej rodziny – wielkie dzięki.
https://www.pomagamyzwierzakom.pl/duditutumama-z-pkd